środa, 29 sierpnia 2012

Lajf, że tak powiem


Po ostatnich 4 godzinach jestem wyczerpana.
Postanowiłam, że nigdy nie sprawię sobie zwierzaka. Jednego, nie z własnej woli, jeszcze (na szczęście!) mam, ale nie chcę więcej tego przechodzić. Dzięki pani weterynarz… Panią chyba ruszyło sumienie, bo już wyjeżdżaliśmy, żeby zawieźć psa do najbliższego pracującego po godzinie 18.00 lekarza (80 km od mojego domu), kiedy zadzwoniła z propozycją, że spotkamy się gdzieś na trasie. Najpierw musieliśmy jechać do kliniki. Tam jej koleżanka dała nam leki i sprzęt. Potem jechaliśmy chyba 150 km/h, bo z psem było naprawdę kiepsko. Okazało się, że 25 km od domu na parkingu pod jakimś biurowcem pies dostał 3 zastrzyki i mogliśmy wracać do domu. Teraz ma pysk jak rottweiler, ale mam nadzieję, że do rana opuchlizna zejdzie.
Tak to jest, jak pani się uprze, żeby zaszczepić psa, mimo że ma uczulenie na tę szczepionkę. Następnym razem chyba uwierzy.
Ja wiem, że istnieją większe problemy. Wiem, że na świecie jest mnóstwo cierpienia. Zawsze drażniło mnie współczucie dla zwierząt i jednoczesny brak współczucia dla ludzi… I dlatego więcej nie będę mieszkać pod jednym dachem z psami, kotami, chomikami itp. W takich momentach rozumiem też dlaczego bronię się przed założeniem własnej rodziny… Ja się po prostu boję.
Głupie.

wtorek, 28 sierpnia 2012


Wakacje się kończą. Jeszcze rzutem na taśmę zdobyliśmy Malbork. Fajnie było, chociaż te kilka godzin chodzenia po zamku dało się poczuć. Szkoda, że nie mieliśmy siły zostać dłużej i jeszcze połazić na własną rękę.
Generalnie to siedzę u siebie, piję kawę, słucham gotyckich (niby) pieśni po niemiecku i zaraz zacznę pochłaniać ostatnie 200 stron IV tomu sagi, więc wszystko (oprócz kompa i kawy) w klimacie ;)

sobota, 25 sierpnia 2012

Po


Tak jak pisałam: byłam w miejscu niegdyś magicznym. Teraz ktoś mi je trochę odczarował, ale i tak piękne te Bory Tucholskie :)
Dziwnie mieć w Ocyplu cały czas dla siebie, nie robić wszystkiego o konkretnych godzinach i nie czekać z utęsknieniem, kiedy w końcu dzieciaczki pójdą spać. Może nie licząc rodzeństwa, które potrafi być upierdliwe. Mimo wszystko cieszę się, że pojechaliśmy gdzieś we trójkę. Chyba musimy częściej tak sobie organizować czas, żeby kiedyś nie żałować...

wtorek, 7 sierpnia 2012


To jest jedno z miejsc, do którego myślałam, że już nie wrócę. Zwłaszcza, że od kilku lat nie ma już kogoś, kto nas tam zabierał. Wróciłam. Łatwo nie było, ale szczególnych problemów nie było (w porównaniu z obwodnicą w Elblągu trafienie pod dęby nad Niemnem to pikuś). Dopiero teraz zobaczyłam jak tam jest pięknie. Zapachniało mi "Inwokacją" ;)

Mam wrażenie, że ludzie myślą o Białorusi stereotypami. Już tylu ludzi pytało o to, czy wyjazd tam jest bezpieczny. Jak przewieźć aparat fotograficzny, nie mówiąc o robieniu zdjęć. Jakoś nigdy nie czułam się tam zagrożona. Nigdy nikt nie zwrócił mi uwagi, że robię zdjęcia. Na granicy machnęli ręką na mojego laptopa i stwierdzili, że nie ma sensu wpisywać go do deklaracji, chociaż na forach ludzie rozpisują się, jak radzić sobie z celnikami, którzy tylko czekają, żeby przejąć od Polaków ich sprzęt. Sporo w tym wszystkim przesady.
Owszem, jest specyficznie. Mnie trochę bawiło oglądanie i słuchanie wiadomości. Poczułam się jakby Związek Radziecki nadal istniał. Codziennie informacje o tym ile zboża zebrano w ciągu dnia. Codziennie słowo od wujka Aleksandra, który radził, upominał, a czasem nawet chwalił w sposób nadzwyczaj powściągliwy. Najbardziej rozbroiła mnie uwaga o tym, że białoruska część Puszczy Białowieskiej powinna być nastawiona na dojenie kasy z turystów zza zachodniej granicy. Jak myślę o kolejnych wyprawach po wizy do Gdańska, to mam wrażenie, że ludzie prędzej uderzą do Białowieży albo Hajnówki niż do białoruskiej części tej puszczy. A szkoda.

Miałam napisać więcej, ale mi się nie chce.

Jadę do Ocypla. Z braćmi. Czyli kolejne miejsce, do którego miałam już nie wrócić. Tak mi się przynajmniej wydawało, kiedy wyjeżdżałam stamtąd 3 lata temu...

środa, 1 sierpnia 2012

Powrót


Miałam wrócić do korzeni. Poniekąd to uczyniłam, ale takie powroty bywają trudne. Pusta chatka, wymierająca wioska, wykruszający się krewni. Znowu trudne pytania z cyklu: "co dalej?" Nie rozpraszał mnie Internet, nie ścigały telefony, nigdzie się nie spieszyłam. Może po prostu nie trzeba pytać o przyszłość, tylko dobrze przeżywać teraźniejszość...