czwartek, 10 listopada 2011

Oddech


Po prostu cieszę się, że jest czwartkowe popołudnie. Zawalenie robotą ma swoje plusy: nawet nie obejrzałam się i już była 16.00, stałam na jakimś placu, orkiestra grała, żołnierze strzelali, poczty ze sztandarami maszerowały... Potem jeszcze tylko na chwilę do pracy i teraz znów nie mogę się nacieszyć myślą, że jutro mogę się wyspać. Z tej radości chce mi się odwalić chociaż niewielką część papierowej roboty.

Tyle że czuję zmęczenie. No i muszę się do poniedziałku wykurować, bo z głosem u mnie fatalnie...
Odpocząć, odparować, posklejać się trochę...

wtorek, 8 listopada 2011

Jesienna...


No i krwi ode mnie nie chcieli. Nawet nie ukłuli mnie, żeby sprawdzić morfologię, czy co tam sprawdzają. Gardło boli. W pracy skrzypię i chyba wzbudzam litość największych szyderców, bo jakoś nie próbowali mnie dziś zdekoncentrować.

Generalnie to fizis koresponduje u mnie z psyche, zwłaszcza w wersji porannej. Zwlekam się z wyra, ale zanim doczołgam się pod prysznic, mam tysiące złych myśli (hiperbolizacja), zahaczam o motyw vanitas, na moment krążę przy problemach z zakresu teodycei itd. Czemu teraz mnie to dopada? Przecież do końca listopada się zajeżdżę...
Potrzebuję jakiejś interwencji z samej Góry. Chyba...
Najgorsze są ostatnio poranki...

niedziela, 6 listopada 2011

...


Muszę zacząć ogarniać, bo trzeba się jakoś uwinąć w pracy z tym wszystkim do 24 listopada. Gardło mi siada. Pewnie za dużo i za szybko gadam, ale to szczegół. Muszę się ekspresowo "naprawić", bo we wtorek chcę oddać krew i nie mam zamiaru zasłabnąć. Oby się udało!

Poza tym ostatnio odkryłam coś, co mnie podtrzymuje na duchu, kiedy czuję się kiepsko. Podglądam nocne życie Krakowa. Najbardziej lubię patrzeć na Grodzką i Główny... Zaczynam sobie wyobrażać, że włóczę się pod Sukiennicami, w tle jakiś jazz, pełno ludzi... To mi przypomina, że jest życie :)

http://www.krakow.pl/multimedialny_krakow/1493,artykul,widok_na_rynek_w_krakowie.html

:)

wtorek, 1 listopada 2011

Lubię




Dziś inne święto, ale ja jeszcze jestem pod wrażeniem mojego osobistego jubileuszu. Podobno w pewnym wieku obchodzi się już raczej imieniny, ale ja chyba większą wagę przywiązuję do urodzin. Facebook i nasza-klasa obwieszczają wszem i wobec, komu ewentualnie można złożyć życzenia. Trochę szkoda, że mało kto sam z siebie pamięta, ale to chyba przypadłość naszych czasów. Po co zaśmiecać sobie głowę informacjami, które ktoś inny lub coś innego za nas zapamięta?


Podobno z racji urodzenia osobnik taki jak ja powinien być ostrożny, wytrzymały, wymagający, trudny do ogarnięcia, utalentowany i inne takie. W sumie pewnie taki opis pasuje do połowy ludzi na świecie. Mnie bardziej absorbuje fakt, że tego dnia mogłabym świętować urodziny z Herbertem (Zbigniewem - żeby nie było), powiedzieć: "Przyszła kryska..." Forrestowi (przywódcy Ku Klux Klanu, czyli legendarnemu przodkowi Forresta Gumpa, który zmarł dokładnie sto lat przed moim narodzeniem)...
A 6 lat przede mną przyszła na świat Klara Badano :) Dziś właśnie ktoś tę postać wywołał z mojej nieświadomości.