czwartek, 28 czerwca 2012


Nadal jestem rozgoryczona i czuję, że coś się skończyło. Wiedziałam, że lekcja pokory i trzeźwości serca mi się przyda...

Zamiast cytatu albo moich wynurzeń link do piosenki: http://www.youtube.com/watch?v=hm6xlwP-ZkE

Poza tym muszę się spakować. Dobrze przynajmniej, że nie muszę zabierać zbyt wielu rzeczy...

wtorek, 26 czerwca 2012

Rycz, mała, rycz...





Do bani. Jadę w piątek do Złotowa. Mam aspołeczny humor, bo zawiodłam się jak zawieść się (zawieść - zawodzić, zawieźć - zawozić) może naiwna nastolatka...
I chyba nie mogę liczyć na to, że ktoś coś zaradzi.

sobota, 23 czerwca 2012





Nie wiem sama, ile już razy próbowałam pozbierać myśli.

Plany się zmieniły. Szkoda, że dopiero wczoraj ostatecznie się wyklarowało. Szlaban na Budapeszt w tym roku. Zakopanego odczuwam niedosyt, ale jakoś to przeżyję.

Przetrwałam zjazd. Mój rocznik przybył licznie (sztuk: 1, słownie: jedna - ja), ale wcale się nie dziwię. Frekwencja nie dopisała, ale chyba fejs i NK zbierają żniwo. Zapewne mnie też by tam nie było, gdyby nie fakt, że uczestnictwo w tej uroczystości zostało wpisane w zakres moich obowiązków służbowych. Znów moja ulubiona pani „organizowała” imprezę. Ten cudzysłów nie jest przypadkiem. Nie znoszę ludzi, którzy swoje obowiązki przerzucają na innych. Następnym razem, kiedy przyjdzie nas dręczyć w sprawie pomocy przy kolejnym przedsięwzięciu, będę przygotowana: będę trzymać w szafce wodę święconą ;)

Z przykrością muszę stwierdzić, że zaczynam odczuwać wypalenie. Wczoraj po raz pierwszy poczułam się jakbym pracowała w jakimś liceum rodem z Beverly Hills 902100. Nie dlatego, że na bogato… Mam wrażenie, że system pucharowy zaczyna obowiązywać nie tylko na boisku… A potem płacz i zgrzytanie zębów, wyzwiska i deklaracje samobójstwa, zaślepieni rodzice i złośliwe laski. Przez takich ludzi tracę zapał do pracy.
Został tydzień…