sobota, 28 stycznia 2012


Zabaweczka nadal cieszy. I dobrze, bo strasznie mnie dziś ktoś poirytował. Dobrze, że wizyta duszpasterska ominęła mojego brata. Pewnie ostatecznie utwierdziłby się w przekonaniu, że Kościół to spółka z o.o. z siedzibą w Watykanie. Nie chcę tak na to patrzeć, ale jeśli osoba duchowna zachowuje się jak agent ubezpieczeniowy, któremu ktoś z tej samej firmy ubezpieczył klienta, to ja odpadam.
Nie ma ideałów...
Pozdrawiam wszystkich, którzy rozumieją sens słowa "powołanie". Nie tylko duchownych...

Zima


No i w końcu temperatury poniżej zera. Ma to swoje minusy (dosłownie jest ich w tej chwili 10 na termometrze), ale mnie to pasuje. Tym bardziej, że u mnie ferie :)
Żyje mi się dobrze: czytam VIII tom mojej książki, a na oku mam już kolejną pozycję w tym stylu i ta perspektywa mnie cieszy, oglądam horrory, słucham właśnie kolejnej dyskusji o Smoleńsku (prawie dwa lata, a emocje ciągle niektórych napędzają - mnie też się udziela), cieszę się moim nowym aparatem i już się nie mogę doczekać, żeby wypróbować go gdzieś. W Budapeszcie na pewno (ale raczej nie będę pstrykać fotek pamiętnej ręce świętego), a czy w końcu uda mi się dotrzeć do tego Wiednia - to się okaże.
Wracam do czytania :)

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Zima?


Zimą mieć jesienną deprechę...
Przesadziłam z deprechą, ale nie jestem rozentuzjazmowana, kiedy wstaję rano. Nie lubię snuć się do pracy po ciemku. Mogło być gorzej - mogło znów lać, jak tydzień temu.
Z sentymentem myślę o Tallinie i tęczy na niebie o 22.30...
Tak naprawdę to pewnie nie tylko kwestia pogody. Znów goni mnie robota. Dziś nawet nie oglądam przed snem horroru. B. chciał, ale zlitował się i dał mi spokojnie ogarnąć papierzyska.
Idę spać, bo jutro po pracy muszę pędzić do pracy... Na wieś! Hej, na wieś! Jeśli nie będzie padać, to "dla zdrowotności" znów wrócę z buta :)