poniedziałek, 19 marca 2012


Nie sądziłam, że jakieś zwierzę będzie w stanie poprawić mi humor, ale ta panna ze zdjęcia mnie rozbraja. Właśnie siedzi ze mną i nasłuchuje, czy ktoś nie idzie.
Dziś się odcinam od złości, agresji, gniewu i basta!
Jutro mam jechać do Gdańska, ale nawet nie wiem, o której ruszamy.
Do pracy, rodacy!

sobota, 17 marca 2012

Zielone...


Zamiast Irlandii - Czechy, ale zielone w różnych odcieniach.
Mówiąc szczerze to tej zieleni mi potrzeba.
Już wiem, czemu gniew jest grzechem.

środa, 7 marca 2012

Bunt!


Urodziłam się w roku wydania najlepszej płyty Marleya.
Pamiętam Colargola.
Bałam się gremlinów.
Byłam w Związku Radzieckim (a nawet w Leningradzie).
Zajmowałam miejsce w kolejce, kiedy do sklepu rzucali cukier bez kartek.
Chodziłam na pochody pierwszomajowe.
Dowodem osobistym legitymuję się od lat kilkunastu.
Zdałam maturę i nawet zdobyłam się na wysiłek obrony pracy magisterskiej.
Mam siwe włosy.
W taksówce kierowca zawsze mówi do mnie „proszę pani” lub „szefowo”.
Kiedy wczoraj zadano mi pytanie o staż pracy, mogłam się pochwalić, że to już 10 lat, z czego 9 w „firmie”, z którą nawiązałam kontakt 20 lat temu.
Połowa moich koleżanek zdążyła już po raz drugi wyjść za mąż (znów hiperbola).

Więc dlaczego ciągle mam ochotę kilku osobom podłożyć bombę? Było tyle czasu, żeby się przyzwyczaić do niesprawiedliwości i głupoty...
Może po prostu udziela mi się bunt ludzi, z którymi pracuję? Wygląda na to, że nie dożyję emerytury. Przy tym poziomie wzburzenia zejdę mając lat 66. Na serce. Albo na nerwy.

Boże, dzięki za reggae!