niedziela, 31 lipca 2011

Z - jak...


W związku z zaistniałą sytuacją muszę się zdecydować: Zakopane? Złotów?
Wydaje mi się, że w sierpniu jednak Złotów.
Adaś, rezerwuj czas po 13 sierpnia!

piątek, 29 lipca 2011

... wylądował...


Szum wokół raportu Millera zszedł dla mnie na plan dalszy, bo właśnie się dowiedziałam, że nie dostanę wizy. Od 1 sierpnia zmieniają się przepisy (ciągle się zmieniają) i nie zgromadziłam dostatecznej ilości makulatury, żeby zasłużyć na wizę. Niech żyje przyjaźń polsko-białoruska! A podobno "są nieszczelne granice ludzkich państw".

I cały misterny plan...

Mimo ogromnych chęci raczej nie posiedzę na tej ławeczce w tym roku. A przy okazji zostałam sprowadzona na ziemię. Naiwnych ludzi ciągle to spotyka. Tyle że ja chyba jestem nieuleczalnie naiwna, bo wierzę w metamorfozy i w ludzi w ogóle...

:-)

wtorek, 26 lipca 2011

Właśnie zdałam sobie sprawę, że motylek ze zdjęcia powstał jeszcze w poprzednim tysiącleciu, ale zdjęcie motylka zostało zrobione dokładnie trzy lata temu! Sporo się od tego momentu wydarzyło...
To historia dość skomplikowana, ale nie do opowiadania w takim wirtualnym miejscu. No i piękna :)

Chyba wrócę do pisania listów.

poniedziałek, 25 lipca 2011


Zdjęcie jak zdjęcie, ale mnie ten motylek kojarzy się sympatycznie. Przypomina piękne czasy i świetnych ludzi... :)

Pokój umeblowany. Łóżko skręciłam na końcu i w trakcie tego skręcania byłam załamana. Efekt końcowy jest dla mnie satysfakcjonujący. Zostało mi jeszcze pozbycie się zbędnych rzeczy. Najchętniej zamówiłabym wielki kontener i wywaliła połowę ciuchów, książek i innego barachła. Po co mi to wszystko? Wyrzuciłam z pokoju lodówkę. Reakcja rodziny: to gdzie teraz będzie piwo?

Martwię się. Mimo zapewnień, że wszystkiego dowiem się w swoim czasie, normalnie się martwię. Nic to. Jutro będzie ciężki dzień, więc idę odpocząć...

środa, 20 lipca 2011

Jechać...





Oswajanie swojego lokum... Jeszcze nie do końca się zorganizowałam, ale na dziś już dość.

Jutro idę pokawkować z kimś kulturalnym. Już miałam zamiar odwołać spotkanie, ale komoda jeszcze poczeka. Nowe łóżko też. Wypiłabym chętnie kawę w miejscu takim, jak to ze zdjęcia. Może kiedyś jeszcze tam wrócę :)

Jestem czysta, czuję oliwkę dla niemowląt i wszystko mnie boli. Jest dobrze :)

wtorek, 19 lipca 2011


To właśnie adoptowane stworzenie...

Na początku...

Jest chaos.

Nie chodzi mi o przekonania religijne. Po prostu mój dom wygląda jak po kataklizmie. Na szczęście żywioły są łaskawe dla mojego domu i oby tak pozostało. Niestety, sama sobie narobiłam kłopotów. Zamiast po prostu odpoczywać zafundowałam sobie malowanie zajmowanego przeze mnie lokalu. Potem wpadłam na pomysł, żeby przy tej okazji sprawić sobie jakiś mebel, w którym upchnęłabym więcej swoich rzeczy. No a potem przyszła myśl, żeby już tak po całości...

Siedzę w pokoju, w którym jedynym sprzętem w stanie gotowym do użycia jest moje stare łóżko (nowe stoi na klatce schodowej i oby nikt się nim w nocy nie zaopiekował) i stolik. Sama ten stolik złożyłam! Jakaś część szafy przewraca się pod nogami, ale nie chcę hałasować po 22.00, więc "plecki" przybiję jej dopiero rano. Kryzys jest już za mną, ale nie było mi do śmiechu, kiedy okazało się, że nikt w moim domu nie potrafi wykonać punktu 1. z instrukcji montażu szafy. Na szczęście starzy znajomi dają się wykorzystać od czasu do czasu i wiem już jak się składa tę szafę. Lubię puzzle, a te są wyjątkowo duże ;)

Mam wrażenie, że mój pies (właściwie to nie mój tylko adoptowany na czas nieokreślony) pachnie dziś ładniej ode mnie. Ale on się dziś tyle nie napocił...

Spać...