wtorek, 19 lipca 2011

Na początku...

Jest chaos.

Nie chodzi mi o przekonania religijne. Po prostu mój dom wygląda jak po kataklizmie. Na szczęście żywioły są łaskawe dla mojego domu i oby tak pozostało. Niestety, sama sobie narobiłam kłopotów. Zamiast po prostu odpoczywać zafundowałam sobie malowanie zajmowanego przeze mnie lokalu. Potem wpadłam na pomysł, żeby przy tej okazji sprawić sobie jakiś mebel, w którym upchnęłabym więcej swoich rzeczy. No a potem przyszła myśl, żeby już tak po całości...

Siedzę w pokoju, w którym jedynym sprzętem w stanie gotowym do użycia jest moje stare łóżko (nowe stoi na klatce schodowej i oby nikt się nim w nocy nie zaopiekował) i stolik. Sama ten stolik złożyłam! Jakaś część szafy przewraca się pod nogami, ale nie chcę hałasować po 22.00, więc "plecki" przybiję jej dopiero rano. Kryzys jest już za mną, ale nie było mi do śmiechu, kiedy okazało się, że nikt w moim domu nie potrafi wykonać punktu 1. z instrukcji montażu szafy. Na szczęście starzy znajomi dają się wykorzystać od czasu do czasu i wiem już jak się składa tę szafę. Lubię puzzle, a te są wyjątkowo duże ;)

Mam wrażenie, że mój pies (właściwie to nie mój tylko adoptowany na czas nieokreślony) pachnie dziś ładniej ode mnie. Ale on się dziś tyle nie napocił...

Spać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz