wtorek, 8 listopada 2011

Jesienna...


No i krwi ode mnie nie chcieli. Nawet nie ukłuli mnie, żeby sprawdzić morfologię, czy co tam sprawdzają. Gardło boli. W pracy skrzypię i chyba wzbudzam litość największych szyderców, bo jakoś nie próbowali mnie dziś zdekoncentrować.

Generalnie to fizis koresponduje u mnie z psyche, zwłaszcza w wersji porannej. Zwlekam się z wyra, ale zanim doczołgam się pod prysznic, mam tysiące złych myśli (hiperbolizacja), zahaczam o motyw vanitas, na moment krążę przy problemach z zakresu teodycei itd. Czemu teraz mnie to dopada? Przecież do końca listopada się zajeżdżę...
Potrzebuję jakiejś interwencji z samej Góry. Chyba...
Najgorsze są ostatnio poranki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz